Elżbieta
Ciechanowska
Mądra Księżniczka
Dawno, dawno temu w Królestwie Śpiących Deszczów żyła sobie nad podziw piękna
księżniczka. Na imię miała Patrycja. Podobnie, jak wiele innych księżniczek z
okolicznych krain, czekała wciąż na swojego księcia.
Pewnego dnia wyżaliła się swojej babci, Wielkiej Królowej, jak źle jest jej żyć
w samotności i jak to z każdym dniem traci powoli chęć do życia oraz nadzieję,
że doczeka się księcia. Wtedy babcia doradziła jej tak:
- Wyjdź, Patrycjo, czym prędzej z zamku – powiedziała – Idź między ludzi i żyj
wśród nich. Żyj normalnie, jak oni. Wszystko zdobywaj pracą własnych rąk.
Zapomnij o sługach, a zobaczysz, że pewnego dnia niespodziewanie przyjedzie po
Ciebie książę na pięknym rumaku i zabierze do swojego księstwa.
- Ale ja ta nie mogę – buntowała się oburzona księżniczka – przecież jestem
księżniczką, a miejsce księżniczki jest w dużym, starym zamku, albo w wieży. Nie
umiem żyć z prostymi ludźmi ani pracować! – wykrzykiwała niezadowolona
Patrycja.
- Pamiętaj, że to, kim jesteś, nie zamek czyni ciebie księżniczką. Wtedy też,
kto nie umie żyć z ludźmi, ani ciężko pracować, nie może być nigdy naprawdę
szczęśliwy. Zobacz, jaka teraz jesteś smutna, Patrycjo – dodała ciepłym głosem
babcia Królowa.
Nie uśmiechało się księżniczce opuszczać wygodne zamki i iść w nieznane, między
obcych jej dotąd ludzi. Wiedziała, że nie czeka ją tam beztroskie, lekkie życie,
a na swój chleb trzeba będzie ciężko zapracować. Ale cóż miała innego do wyboru?
Wolała posłuchać rady mądrej babci, niż czekać tak beznadziejnie snując się po
kątach starego zamczyska oraz wypłakując łzy smutku i bezgranicznej nudy.
Przygotowała więc sobie na drogę dostojna księżniczka worek z jedzeniem i
ubraniem. Nie zapomniała też o ulubionej sukni z kolorowymi perełkami i sztabek
złota na „czarną godzinę”!
Następnego dnia o świcie wyruszyła pożegnawszy się wcześniej z babcią. Ta na
drogę dała jej garść złotych monet, które Patrycja miała dać ludziom, kiedy jej
pomogą. Księżniczka schowała monety pomiędzy wspaniałe falbany swojej sukni tak,
że – gdy szła – cały czas wesoło pobrzękiwały. Do tego rytmu Patrycja układała
piosenki i tak śpiewając umilała sobie wędrówkę.
Szła całymi dniami przez pola, łąki i lasy, a w chłodne noce spała w ciemnym
lesie. Leśne zwierzątka nocne, litując się nad zmęczoną dziewczynką, rozpalały
tuz przy niej ognisko, żeby w cieple i spokoju mogła sobie spać.
Pewnego dnia dotarła Księżniczka do małej, biednej wioski, w której postanowiła
się zatrzymać. Wioska nazywała się „Słomiane Chaty” i mieszkali w niej spokojni,
dobrzy ludzie. Od razu też przygarnęli Patrycję do siebie, dali jej to, co mieli
najlepsze, nakarmili i dali ciepłego mleka. Miejscowy cieśla zrobił dla niej
wygodne łóżko, a gospodynie starały się gotować jak najlepiej, żeby wycieńczona
tułaczką księżniczka nabrała rumieńców.
Patrycja nie spodziewała się takiej hojności od prostych, zwykłych ludzi. Od
razu też rozdała im zabrane złote monety od babci, jak i wszystkie skarby, jakie
wzięła na „czarna godzinę”. Nauczyła się też od ludzi pracować i czerpać
szczęście z prostego życia. Od rana do wieczora krzątała się po kuchni –
gotując, to po izbach – sprzątając, to chodziła na pole grabić siano, to znów
zabawiała dzieci gospodarzy. Wszyscy też polubili księżniczkę, przygarnęli i
uważali za swoją. Patrycja nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa. Cieszyła się
tym, że może komuś pomóc i czuła się bardzo potrzebna. Bardzo współczuła innym
księżniczkom, które wciąż smutne tkwiły w swych zamkach czy wieżach bez nadziei
czekając na swojego rycerza. Patrycja ani razu nie zatęskniła za zamkiem,
pragnęła tylko bardzo spotkać się z Królową babcią i podziękować za dobrą radę.
Minęły dwie wiosny, dwie zimy i lata, kiedy zdarzyła się rzecz niesłychana. Otóż
pewnego młodego, przystojnego księcia Klemensa z Księstwa Pachnących Róż i
Tulipanów doszły słuchy, iż jest na świecie dzielna księżniczka, która odważyła
się opuścić zamek i stanąć zupełnie sama twarzą w twarz z prawdziwym życiem.
Księciu tak bardzo się to spodobało, , iż postanowił, że musi ją poznać.
Wszystkie inne księżniczki zdawały się być takie nudne, a oto znalazła się jedna
szczególna!
Przejechał książę Klemens na pięknym , szybkim rumaku pół świata, zanim dotarł
szczęśliwie do „Słomianych Chat”, po czym zaczął wypytywać o wyjątkową
księżniczkę. Odnalazł Patrycję w polu. Była naprawdę piękna, a jej długie złote
włosy wtapiały się w łany zbóż delikatnie falując na wietrze.
Wreszcie i ona ujrzała księcia. Nie spodziewała się takiej niespodzianki. Wśród
ludzi zapomniała o swojej samotności i o tym, że czekała kiedyś na księcia. Ale
ten, który stał teraz przed nią, był bardzo przystojny i tak głęboko patrzył w
oczy, że księżniczka od razu się w nim zakochała.
Książę ukląkł przed nią, poprosił o rękę i zaniósł prosto na swojego konia.
Szczęśliwi pognali szybciej niż wicher przez rozległe krainy, aż osiedli w ich
wymarzonym miejscu, gdzie zaczynała się tęcza. Tam Klemens założył księstwo, tam
się następnie ożenili i wychowali swoje dzieci oboje ciężko pracując i czerpiąc
prawdziwe szczęście z każdej chwili spędzonej razem.
Inne księżniczki z okolicznych krain nigdy nie
doczekały się księcia. Zestarzały się bardzo lub znudzone zasnęły. Niektóre
czekają do dzisiaj, ale żadna z nich nie chce opuścić swego zamku. Wolą czkać i
płakać na próżno niż być szczęśliwe.
©
Elżbieta Ciechanowska
|