Kamila
Waleszkiewicz
Wesołe życie kociąt i ich przyjaciół.
Pod leszczyną.
88-em nie marnując nawet najmniejszej,
nadarzającej się okazji, bawił się w tropiciela. Węsząc wokół
zwiewnego czerwonego maka wytropił przepięknego motyla rusałkę pawika.
Tylko klaczka Śnieżynka zauważyła, że 88-em na ułamek sekundy
przestraszył się, gdy niespodzianie przed jego pyszczkiem pojawiła się
para kolorowych oczu. Które okazały się być sprytnym kamuflażem
delikatnego i bezbronnego motyla. Uśmiechnęła się czule na ten widok i
z radością w sercu rozkoszowała się przyjemnością, płynącą ze spaceru
z tak uroczymi przyjaciółmi.
Kotka Mruczka siedząca pomiędzy uszami klaczki dostojnie rozglądała
się wokoło, marząc skrycie, że jest kocią królową, boginią, która oto
wkracza do czarodziejskiej i nieznanej krainy.
Miauczuś z kolei chłonął piękno otaczającej go przyrody całym swym
kocim umysłem i ciałkiem. Skacząc - o przepraszam POLUJĄC na koniki
polne, motylki i biedronki. Raz nawet próbował upolować malutką,
zieloną żabkę, ale wyśliznęła się z jego niezdarnych łapek i zniknęła
w bujnej zieloności, która zewsząd otaczała wesołą gromadkę.
Przyjaciele bawili się świetnie, ciesząc się ciepłym letnim dniem,
przyrodą oraz sobą nawzajem. I choć od dłuższej chwili nie
wypowiedzieli ani słowa, doskonale się rozumieli.
Wtem, jakby na rozkaz wszyscy zatrzymali się w bezruchu. Jakiś metr, a
może dwa przed nimi COŚ lub KTOŚ poruszał gałązkami leszczyny. Nie
widzieli tego Cosia, nie czuli jego zapachu (bo wiatr akurat wiał im w
plecy, a nie w noski), ale wyraźnie SŁYSZELI GO.
Odważny 88-em zrobił malutki krok w … tył, tak na wszelki wypadek…
Miauczuś sprawdził, czy jego mechanizm wysuwania pazurków i prężenia
grzbietu dobrze działa… – DZIAŁAŁ! Mruczka troszkę zaniepokojona
przyjęła pozycję dobrą do skoku i czekała, na to, co się dalej
wydarzy? Tylko klaczka stała spokojnie i bez większych obaw, uważnie
przyglądała się leszczynowym gałązkom i rosnącym wokół niej trawom.
Po kilku pełnych napięcia sekundach, z pomiędzy wysokich traw,
wychyliła się mała główka wystrojona w przepiękny, czerwony grzebień.
Spojrzała najpierw jednym, potem drugim okiem i zupełnie nie
rozumiejąc, o co chodzi tym niespodziewanym przybyszom otworzyła
szeroko dzióbek i zapiała gniewnie „KUKURYKUUU”.
Przyjaciele parsknęli śmiechem, 88-em tarzał się na plecach, a
Miauczuś poklepywał koguta przyjacielsko po piórkach.
- Ale nas przestraszyłeś brachu!
- Ja? – pytał zdziwiony ptak – ja tylko szukałem pysznych robaczków.
Dziadek opowiadał mi, że to najlepsze miejsce w okolicy. A wy tak
nagle nadeszliście zupełnie was nie słyszałem…No i myślałem, że
chcecie mnie stąd przepędzić, bo takie mieliście miny…
Na te słowa wesoła paczka znów wybuchnęła śmiechem, bo wspomnienie min
przyjaciół było najzabawniejszym obrazkiem jaki ostatnio widzieli.
- Dobrze się zaczyna – powiedział Miauczuś, gdy trochę się uspokoili –
uwielbiam takie pełne emocji przygody…
- Chodźcie wchodzimy do lasu – zakomenderował 88-em
- Smacznego śniadanka – rzekła Mruczka do koguta i zgrabnie zeskoczyła
z głowy Śnieżynki – idziesz Miauczuś, czy będziesz wygrzebywał z tego
spróchniałego pnia, chrząszcze na drugie śniadanie?…
- Ja ci dam chrząszcze! – miauknął zaczepnie i z wesołymi iskierkami w
oczkach rzucił się na Mruczkę.
Ta jednak była szybsza, błyskawicznie umknęła i schowała się za
rozłożystą paprotką. Miauczuś nie dawał za wygraną i gonitwa pełna
radosnych miauknięć rozpoczęła się na dobre. Kociaki napadały na
siebie, przewracały się i odskakiwały na boki. Po chwili do zabawy
włączył się 88-em i cała trójka biegała wokół Śnieżynki, której powoli
zaczynało kręcić się w głowie od tej gonitwy.
W końcu maluchy zmęczyły się i z uśmiechami na pyszczkach, leżały na
miękkim mchu szybko dysząc.
- Niezła yhhh… zabawa yhhh… co? – spytał Miauczuś
- Aha… yhhh…! – sapał 88-em.
- Musimy yhhh…to yhhh… kiedyś yhhh… powtórzyć yhhh… - sapała Mruczka.
- Ach, wy wesołe łobuziaki! Dobrze jest być z wami… - nie sapiąc
powiedziała Śnieżynka.
I wszyscy pomyśleli, że dobrze jest im razem, że taka przyjaźń to
prawdziwy skarb, a ich oczy błyszczały piękniej od diamentów.
Las tak przyjemnie szumiał, że nie chciało im się ruszać ani łapą, ani
kopytkiem.
Niewiadomo skąd Mruczka wynalazła różowe szkiełko. Może to Leśna
Wróżka przemierzając Zadrzewioną Krainę upuściła ten błyszczący w
słonku czarodziejski skarb, a może był to zwykły kawałek różowego
szkła… To nie istotne najważniejsze, że szkiełko gdy przystawiło się
je do oka zmieniało zwykły świat w baśniową krainę. A poza przygodami
nasza wesoła gromadka najbardziej na świecie lubiła marzyć i wyobrażać
sobie Niemożliwe Historie.
Gdy Mruczka trzymała szkiełko przy oku wydawało jej się, że promyki
słonka to błyszczące światełka ubarwiające koci bal. Jej białe futerko
przemieniło się w różową suknię balową. Ruszające się na wietrze
krzaczki i trawy pozamieniały się w tańczących gości. Miauczuś miał
duszę artysty, toteż natychmiast wczuł się w rolę i udając kociego
księcia poprosił Mruczkę do tańca. Klaczka rytmicznie stukała
kopytkiem w pień brzozy, a 88-em grał na liściu. Muzykanci i tancerze
swą wesołą zabawą wypłoszyli dzięcioła i obudzili drzemiącą w dziupli
sowę. Świat wirował wokół Mruczki i Miauczusia w tak szybkim tempie,
że aż ich łapki nie wytrzymały i puściły uścisk. Magiczna siła tańca
wyrzuciła kociaki na boki i zarażając dźwięcznym śmiechem, wcisnęła
pomiędzy źdźbła wysokiej trawy.
- Teraz ja, teraz ja! – wołał 88-em – dajcie mi szkiełko!…
W tej samej chwili, gdy 88-em przyłożył szkiełko do oka, słonko skryło
swój blask za chmurami. Las trochę pociemniał, brwi 88-em zmarszczyły
się i tajemniczym szeptem piesek rzekł:
- Widzę ją… To grota rozbójników, o tam… - i wskazał łapką wielki
głaz, za którym leżało kilka mniejszych, a całość zamykał pień drzewa,
które padło tu kiedyś pod naporem burzy.
- Sezamie otwórz się! – wypowiedział zaklęcie 88-em – ale skała ani
drgnęła.
- Sezamie otwórz się! – dużo głośniej powtórzył czarny piesek.
Klaczka Śnieżynka pchnęła z całych sił kamień, który odrobinę zmienił
pozycję.
- O! Widzieliście – cieszył się 88-em – ZADZIAŁAŁO! Zaklęcie
zadziałało! Chodźcie za mną, wchodzimy!
I cała czwórka weszła do tajemniczej jaskini. Co prawda Śnieżynka
kopytka i ogon zostawiła na zewnątrz, ale cała jej chęć, dusza i głowa
oczywiście, uczestniczyły w wyprawie po skarby.
- Znalazłem królewski miecz – wykrzyknął 88-em, podnosząc z ziemi duży
patyk.
- A ja piękną parasolkę – zawołała zachwycona kotka – trzymając nad
głową ogromnego muchomora.
Miauczuś rozglądał się uważnie, ale niczego nie mógł znaleźć.
- 88-em daj mi na chwilę szkiełko… - powiedział.
I mrużąc swe złote, kocie oczy przyglądał się grocie rozbójników przez
zaczarowaną, różową lupę. Wtem zauważył na liściu błyszczącą, zieloną
ważkę.
- Smok!!! Tu jest smok. Uciekajmy, tylko po cichu. Nie zbudźmy go, bo
nas pożre… I wesoła gromadka wyskoczyła z jaskini, a 88-em zawołał:
- Sezamie zamknij się! – kopytko Klaczki znów pomogło zaklęciu
zadziałać i przyjaciele wesoło podskakując poszli w las.
- A ty Śnieżynko, chcesz popatrzeć na las przez szkiełko? – zapytała
Mruczka.
Gdy Klaczka wzięła szkiełko i rozejrzała się wokół, rzekła:
- Jestem w Krainie Wiecznie Różowej Przyjaźni. Panują w niej Zabawa i
Radość. Lud zamieszkujący ją jest wesoły i o dobrych sercach.
Zwierzęta dbają o siebie nawzajem i we wszystkim sobie pomagają.
Rośnie tu wiele pięknych roślin, a życie tutaj jest wielką
przyjemnością.
- Królową jest biała kotka – dodała Mruczka.
- A królem czarny kocurek – zawołał Miauczuś.
- A najlepszym na całą krainę królewskim tropicielem jest czarny
piesek o zacnym imieniu 88-em – zaszczekał szczeniak.
- Dokładnie tak – zaśmiała się Śnieżynka – I wszyscy żyją tu długo i
szczęśliwie.
1. Pierwsze spotkanie |
2. Rozbiegany poranek | 3. Pod
leszczyną |
4. Strumyk |
5. Przejażdżka
|
6. Wieczór
|