| 
          Kamila 
              WaleszkiewiczBajki o Zielonym Samochodziku.
          Zielony Samochodzik i gorący dzień.
          Pewnego upalnego dnia autko bawiło się u siebie w ogrodzie.
          - Mamo! Mamo, chce mi się pić! - wołało
          - Proszę bardzo tu jest woda.
          - Mamo, mamo gorąco mi! Pojedziemy na basen?
          - Nie mogę synku. Jestem bardzo zapracowana. Przykro mi…
          Autko z miną na kwintę siedziało pod jabłonką i już, już miało się 
          rozpłakać, gdy nagle… BUM!
          - Ałć! Co to było?
          - Pi, pi, pi - zakwiliło coś w trawie.
          Samochodzik ostrożnie pochylił się i zajrzał pomiędzy źdźbła trawy.
          - O! gniazdko z pisklakami…
          - Pi, pi, pi… pomóż nam wrócić na gałąź, prosimy… - płakały ptaszki
          - Bardzo chętnie, ale jak to zrobić? - drapało się autko antenką po 
          dachu.
          - Jestem za mały… O, gdyby był tu mój Wujek Dźwig na pewno 
          poradziłby sobie z tym zadaniem.
          - Pi, pi, pi… my chcemy do mamy, chcemy jeść…
          - Nie martwcie się coś zaraz wymyślę. Najlepiej w taki upalny dzień 
          myśli się jedząc lody… - rozmarzyło się autko - lubicie lody?
          - Nie! My jadamy robaczki, muszki i żuczki - znów rozpłakały się 
          ptaszki - chcemy dżdżownicę albo gąsienicę!…
          - O jejku! Co ja teraz zrobię - panikował samochodzik - chyba nie 
          dam rady! Nie pomogę tym ptaszkom!…
          - Mamo, mamo! - wołał dając za wygraną.
          Ale mama odkurzała i nie usłyszała wołania synka, bo zagłuszył go 
          warkot odkurzacza.
          Nieszczęśliwe autko straciło wiarę we własne siły. Gorące słońce, 
          znużenie wszystko to powodowało, że autko czuło się bezradne. Ptaszki 
          kwiliły i prosiły o pomoc… autko było bliskie płaczu!
          - Mam dzisiaj zły dzień! Nic mi się nie udaje, nie wiem, co mam 
          zrobić… - żaliło się samo sobie.
          - Jesteś taki duży - powiedział jeden z ptaszków - na pewno dasz 
          sobie radę… 
          - Musisz nam pomóc - powiedział drugi - bo bez ciebie zginiemy…
          - No dobrze - uspokoił się samochodzik - masz rację, jestem już 
          duży. Mama mówi, że przede wszystkim trzeba w siebie uwierzyć, wtedy 
          wszystko się uda.
          - Pomyślmy - zastanawiało się autko - drzewo jest duże. Gniazdo 
          było wysoko. Ja nie dosięgnę! Duży jest też Wujek Dźwig, ale jego tu 
          nie ma…
          - JUŻ WIEM! - wykrzyknęło - Zatelefonuję po niego! Poczekajcie tu 
          zaraz wracam.
          I autko już miało pojechać do domu, gdy jedno spojrzenie na gniazdo 
          uzmysłowiło mu, że nie może zostawić piskląt na słońcu.
          - Postawię was tu, w cieniu, żeby słońce was nie przegrzało. A tu 
          macie wodę, bo pewnie chce wam się pić…
          Gdy upewniło się, że ptaszki poradzą sobie bez niego, udało się do 
          domu. Po chwili wróciło uśmiechnięte:
          - Zaraz przyjedzie…
          - Hurra! Cudownie! - cieszyły się ptaszki.
          Po chwili za ogrodzeniem rozległo się głośne:
          - Pib, pi bib… 
          - Wujek przyjechał, Wujek! - wołało autko i trąbiło na przywitało 
          PIBIB, PIBIB!
          - Cześć Maluchy! Macie mały kłopot? Zaraz wasza przygoda dobrze się 
          skończy, nie martwcie się! Na drugi raz nie wierćcie się aż tak mocno 
          w gniazdku, to nie spadniecie - żartował Wujek Dźwig.
          - Pi, pi, pi - popiskiwały ptaszki zadowolone, że wracają na gałąź.
          Po skończonej operacji Wujek pochwalił autko:
          - Byłeś bardzo dzielny, nie straciłeś zimnej krwi w ten gorący 
          dzień! Brawo!
          - Straciłem… - przyznało autko - ale potem odzyskałem! - dodało 
          zadowolone.
          - O! - śmiał się Wujek - to gratuluję tym bardziej! ZNACZNIE 
          TRUDNIEJ JEST PRZEŁAMAĆ STRACH I POCZUCIE BEZRADNOŚCI, NIŻ RADZIĆ 
          SOBIE OT TAK PO PROSTU! 
          - Może wybrałbyś się ze mną na lody?! Co ty na to?
          - O niczym innym nie marzę! - wykrzyknęło radośnie autko.
          - Ale mam dzisiaj udany dzień! Najpierw uratowałem ptaszki, a teraz 
          idę na lody. To naprawdę udany dzień, choć tak źle się zapowiadał… - 
          cieszyło się autko.
          I dwaj weseli ratownicy wyruszyli na pyszne lody. A autko 
          wiedziało, że jeśli tylko zechce poradzi sobie z każdym problemem. Bo 
          najważniejsza jest wiara we własne możliwości! WIARA W SAMEGO 
          SIEBIE!!!
 |