| Kamila 
              WaleszkiewiczBajki o Zielonym Samochodziku.
Zielony Samochodzik jedzie do parku.
          Mały Zielony Samochodzik wybrał się na spacer do parku. Opuścił 
          zatłoczoną ulicę i zanurzył się w miejską zieloność.
          - To mój ulubiony kolor - pomyślał i odetchnął tak głęboko, że aż 
          klapa od silnika podskoczyła KLAP!
          - Chał, chał! - rozległo się nagle tuż przy tylnym kole
          - Co to? Kto to? 
          Zielony Samochodzik obracał się to w jedną, to w drugą stronę 
          szukając właściciela tych odgłosów, ale nikogo nie mógł dostrzec. Gdy 
          w końcu zrezygnowany stanął i spojrzał przed siebie, zobaczył wielki, 
          puszysty merdający ogon, z małym pieskiem z przodu.
          - O, to ty! Cześć piesku, co tu robisz?
          - Chał, chał - zabrzmiała odpowiedź i puszysty ogon popędził w 
          krzaki, skąd przytargał po chwili, ogromny (w porównaniu z pieskiem) 
          patyk.
          - A, chcesz się bawić w aportowanie! - ucieszył się Mały 
          Samochodzik
          - Dobrze, łap! I autko rzuciło patykiem jak najdalej umiało, a 
          puszysty ogon pognał w jego kierunku. Po kilku sekundach był już z 
          powrotem.
          - Szybki jesteś! - pochwalił pieska Samochodzik i rzucił ponownie.
          Piesek szczekając wesoło, biegał po patyk i z powrotem.
          - Czy ty w ogóle się nie męczysz? - zapytało autko po dwudziestu 
          minutach zabawy.
          - Może pospacerujemy sobie teraz?
          - Chał, chał! - usłyszał w odpowiedzi.
          - No to ruszamy! - zarządziło autko.
          I dwaj nowi przyjaciele machając ogonem i błotnikami, podziwiali 
          pachnące krzaki róż, wysokie drzewa i kolorowe klomby spacerując po 
          parku.
          W pewnej chwili wyraźnie zadowolony ktoś zawołał:
          - Merdaczek!
          I z za różanego krzewu wyszła uśmiechnięta dziewczynka.
          - A więc tu jesteś! Wszędzie cię szukałam. Bałam się, że tym razem 
          zgubiłeś się na dobre!
          Uszczęśliwiony piesek na widok swej pani szczekał i biegał wokoło, 
          radośnie machając ogonkiem.
          - Dzień dobry autko, na imię mam Oliwia. Dziękuję, że zaopiekowałeś 
          się moim pieskiem. Jego rozpiera energia i ciągle gdzieś przepada…
          - Dzień dobry! To żaden kłopot, zabawa z nim to prawdziwa 
          przyjemność. Ja nazywam się Zielony Samochodzik.
          - Pasuje do ciebie - powiedziała Oliwia - mój brat uwielbia 
          wszystkie pojazdy. Jest tam w Ogródku Jordanowskim… Pobawisz się z 
          nami?
          Autko ochoczo przytaknęło i cała trójka poszła figlować na placu 
          zabaw.
          Oskar był zachwycony. Nawet w najwspanialszych snach nie marzył, że 
          spotka kiedyś PRAWDZIWE - ŻYWE AUTKO, z którym można porozmawiać i 
          pobawić się w berka.
          Radosne szaleństwa zatrzymały czas i świat poza parkiem przestał 
          istnieć. Tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy ławki, na której 
          siedzieli mama i tato przyglądając się dokazywaniom dzieci. Po zabawie 
          Mały Zielony Samochodzik umówił się z Oliwią i Oskarkiem, że będą się 
          tu często spotykać i razem bawić. 
          A gdy zadowolony wracał do domu, nawet uliczne korki nie męczyły go 
          tak jak zwykle. Po prostu przestały być ważne, prawie nie zauważał ich 
          istnienia. Myśli przepełniała mu radość i marzył już o kolejnych 
          wspólnych harcach w parku.
          2. Zielony Samochodzik jedzie do parku
 |