Ireneusz
Sewastianowicz, Stanisław Kulikowski
Nie Tylko Katyń
NIE TE GROBY
Duży krzyż brzozowy,
obok kilka mniejszych. Na strzelistym świerku kawałek dykty z odręcznym,
ołówkowym napisem: Nasi bracia i ojcowie pomordowani bestialsko przez
Sowietów i UB w lipcu 1945 r. Mieszkańcy Ziemi Suwalskiej i Augustowskiej.
Zdrowaś Maryjo, laskiś pełna, Pan z Tobą.
Uroczysko Wielki Bór w
dwa lata po odkryciu grobów. Na ósmym kilometrze drogi Giby - Rygol, w
miejscu gdzie ktoś umieścił drewnianą tabliczkę "Groby AK", nadal zatrzymują się samochody. Na leśnym
cmentarzysku miejscowi i przyjezdni kładą kwiaty, zapalają świece i znicze.
Oficjalna wersja, że są tu pochowani żołnierze niemieccy poszła w
zapomnienie, nikomu nie trafia do przekonania.
Przypięty do drzewa,
oprawiony w bordowe okładki ,,Notes pamiątkowy odwiedzających" zawiera wpisy jednoznaczne w swojej wymowie:
Pamiętamy i będziemy jak kaci z UB i NKWD wymordowali żołnierzy Rzeczypospolitej. Jesteśmy pod wrażeniem zbrodni
pachołków Moskwy - stwierdza Franciszek T. z Warszawy.
Już wiadomo, że ponowna ekshumacja nastąpi. Znalazły się pieniądze. Pod
naciskiem opinii społecznej wojewoda suwalski wyasygnował dziesięć milionów
złotych, a 19 lipca 1989 r. powołany został zespół organizacyjny ekshumacji
grobów w Puszczy Augustowskiej. Przewodniczą mu Marian Luto, szef WK SD i
Piotr Bajer, członek - formalnie
wciąż nielegalnego - Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców
Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r. Główną Komisję Badania Zbrodni
Hitlerowskich w Polsce reprezentuje dr Jacek Wilczur. Są też przedstawiciele
Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Gminy w Gibach, Polskiego Czerwonego Krzyża,
dziennikarze zajmujący się wcześniej obławą.
ZDJĘCIE
8 sierpnia.
W wykopanym rowie pojawiają się ludzkie kości.
- Zaangażowaliśmy niezależnych ekspertów - mówi Piotr Bajer. - Archeolodzy
Krzysztof Burek i Zdzisław Skrok są związani z „Solidarnością", doktor
Tadeusz Jóźwik jest znanym specjalistą od medycyny sądowej. Przed dwoma laty
brał udział w pracach komisji prokuratora
Monkiewicza.
7 sierpnia 1989 r.,
poniedziałek. Planowany początek ekshumacji. Na uroczysku Wielki Bór zebrało
się kilkadziesiąt osób. Ostatnie ustalenia przed podjęciem prac. Wojsko
odmówiło pomocy, więc do kopania trzeba zatrudnić miejscowych, co poważnie
zwiększy koszty. Przedstawiciel OKPMS sprzeciwia się propozycji, żeby do
pilnowania i zabezpieczenia terenu zaangażować milicję.
- Ani cywilnych, ani
mundurowych - oponuje Bajer. - Nie możemy narazić się na zarzut, że
ekshumację znów zrobili „fachowcy" z bezpieki.
Coraz tłoczniej. Próba
zamknięcia odcinka drogi Giby - Rygol zakończyła się fiaskiem. Ktoś usunął
prowizoryczne szlabany. Dyskusje o tragedii sprzed czterdziestu czterech
lat.
- Przecież żyją jeszcze
oprawcy z UB. Dobrowolnie nie powiedzą, ale dlaczego ich się nie
przesłuchuje, nie stawia przed sądem? - dziwi się starszy mężczyzna. - Na
zbrodnie ludobójstwa nie ma przedawnienia.
8 sierpnia. W wykopanym rowie pojawiają się ludzkie kości. Dobrze zachowane
szkielety. Leżą w regularnych odstępach („na długość trzonka łopaty"). Nic
nie wskazuje, że mogą to być ofiary masowej egzekucji. Staranny, regularny
pochówek. Czytelne, przełamane na pół znaczki identyfikacyjne z numerami
niemieckich formacji wojskowych. Tu i ówdzie trafiają się elementy
umundurowania - guziki, fragmenty szelek. W jednym z grobów znaleziono
kieszonkowy zegarek i scyzoryk.
- Czego jak czego, ale
zegarka „bojcy" by nie zostawili - komentuje któryś z widzów. Ten zegarek
przyśni się archeologowi Krzysztofowi Burkowi.
- Młody chłopak w
niemieckim mundurze - opowiada - stał nade mną i żądał: „Oddaj zegarek".
Dopiero po badaniach
przeprowadzonych przez dra Tadeusza Jóźwika okaże się, że właściciel
zegarka miał prawie trzydziestkę. Nie był więc taki młody.
Przy kolejnym szkielecie
zachowały się buty - podkute saperki, noszone przez hitlerowskich piechurów.
Ponownie rozkopano dwie mogiły badane już przez komisję prok. Monkiewicza.
Opinię publiczną zbulwersowała wówczas wiadomość o kablu telefonicznym,
którym były skrępowane zwłoki.
Kabel rzeczywiście
znaleziono, jest przywiązany do kości piszczelowej jednej tylko nogi.
Prawdopodobnie w ten sposób ściągano rozkładające się ciała na miejsce
pochówku.
- Nie ma żadnej
wątpliwości, że to Niemcy. Monkiewicz miał rację - twierdzi dr Jacek Wilczur
po odsłonięciu dwunastu grobów. - Trzeba powiadomić ambasadę RFN. Może
zachcą zabrać szczątki. Tym bardziej, że biuro w Berlinie Zachodnim
dysponuje imienną listą żołnierzy pochowanych pod Gibami. A gdzie leżą
ofiary obławy? Nie wiadomo. Puszcza duża.
Dr Tadeusz Jóźwik
zakończył oględziny znalezionych dwunastu szkieletów. Sami mężczyźni, wiek
od dwudziestu do czterdziestu paru lat. W żadnej z czaszek nie ma śladu po
kuli.
10 sierpnia. Archeolodzy
prowadzą sondażowe wykopaliska. Ponad pięćdziesiąt osób przygląda się ich
pracy.
- A ja i tak nie wierzę, że to groby niemieckie - głośno demonstruje swoją
nieufność siwowłosy mężczyzna, który przed chwilą przyjechał „maluchem" z
łódzką rejestracją.
- Sowiecka propaganda! -
kwituje wyjaśnienia jednego z członków komisji.
Podobne zachowania spotyka się częściej. Ktoś zapala świeczkę, inni kładą
kwiaty. W pewnej chwili, gdy kolejny „znawca" dochodzi do wniosku, że wśród
szkieletów są szczątki dziecka, nie wytrzymuje któryś z zatrudnionych przy
kopaniu.
- Po co opowiadać takie
bzdury? - dziwi się i pod nosem dorzuca parę nieparlamentarnych słów. Potem
okazuje się, że „dziecko" mierzyło ponad 170 cm wzrostu i przed śmiercią
zdążyło skończyć dwadzieścia parę lat.
Mniej ulegali emocjom miejscowi, choć musieli pogodzić się z myślą, że los
ich bliskich, znajomych i sąsiadów, którzy w lipcu 1945 r. zostali zabrani z
domów przez funkcjonariuszy NKWD, wciąż pozostanie nieznany.
- Czy kiedyś poznamy
prawdę? - zastanawiali się. Stefan Myszczyński, który przed dwoma laty
stał się człowiekiem numer jeden światowej » sensacji, w milczeniu
wpatrywał się w rozkopane groby. Już nie wierzył,
że na uroczysku Wielki Bór znajdzie swoich zamordowanych braci.
Wyniki ekshumacji podsumowuje sprawozdanie sporządzone przez archeologów
Krzysztofa Burka i Zdzisława Skroka.
Celem naszych badań - czytamy - było poszukiwanie miejsc spoczynku ofiar
obławy przeprowadzonej przez NKWD w lipcu 1945 r. W trakcie prac przekopano
ponad 300 m kw. terenu. Odkryto dwanaście
szkieletów. Stwierdziliśmy, że mamy do czynienia z grobami pojedynczymi,
ułożonymi szeregowo od dk. 70 do ok. 110 cm od powierzchni (...)
Poszczególne groby usytuowane były w stosunkowo równej odległości wynoszącej
ok. 60-90 cm (...) W ośmiu przypadkach stwierdzono obecność metalowych
znaków identyfikacyjnych spoczywających na piersiach zmarłych. Wpięciu
przypadkach na klatce piersiowej stwierdzono szczątki gumowych szelek. W
większości grobów znaleziono guziki metalowe i guziki z masy.
Charakterystycznym elementem wyposażenia były również sprzączki metalowe,
haczyki, fragmenty wąskich pasków skórzanych. W grobie nr 10 znaleziono
żelazną ładownicę z nabojami, w gr. 6 - element magazynku, w gr. 5 - dwa
pojemniki z tworzywa sztucznego, wypełnione substancją koloru białego, z
wytłoczoną datą produkcji 1943. W gr. 4, 6 - monety niemieckie. Ujawniono również
pojedyncze przedmioty codziennego użytku: grzebień (gr. 9), ołówek (gr. 4),
zegarek kieszonkowy (gr. 11), lusterko (gr. 5), cygarniczkę z masy (gr. 3),
szczątkowo zachowaną talię kart (gr. 11). W gr. 6 na kościach stóp zachowały
się duże fragmenty skarpet koloru białego z włókna syntetycznego, a w gr. 12
doskonale zachowane buty skórzane z cholewami.
ZDJĘCIE
Na świeżym piasku ktoś
ułożył z patyków dużą swastykę.
Zniknęła tabliczka z napisem „Groby AK".
Zdaniem archeologów
odkryto niemiecki cmentarz polowy, co znajduje potwierdzenie w dokumentach.
Odnalezione znaki identyfikacyjne pokrywają się po części z rejestrem
żołnierzy niemieckich, którzy zginęli w toku działań wojennych w lipcu 1944
r., w rejonie Gib.
Wiadomo więc, że
szkielet mający na piersiach „nieśmiertelnik" z numerem 170-5.I.R.151, to
gefreiter Franz Farnstejner, urodzony
19 lutego 1912 r. w Peissen w Prusach Wschodnich. Zginął 26 lipca 1944 r.
pod Mułami.
W tym samym dniu, też
pod Mułami, poległ gefreiter Otto Senkpiel (numer znaczka identyfikacyjnego
293-3 Schtz. E. Kp. 218). Posiadacz kieszonkowego zegarka był oficerem,
nazywał się Jakob Peter Soderberg. Urodził się w Elmshorn, zginął również
26 lipca pod Mułami.
Po trzech dniach prace
na uroczysku Wielki Bór zostały przerwane. Ponieważ nie nadeszła odpowiedź z
ambasady zachodnioniemieckiej, zdecydowano się zasypać mogiły. Na świeżym
piasku ktoś ułożył z patyków dużą swastykę. Zniknęła tablica z napisem
„Groby AK".
Komisja, opierając się
na informacjach ludności, podjęła również poszukiwania w trzech innych
miejscach (koło drewnianego krzyża przy trakcie Giby - Rygol, na jedenastym
kilometrze od strony Gib przy tej samej drodze i w okolicach jeziora Brożane,
gdzie w lipcu 1945 r. czerwonoarmiści rozbili oddział partyzancki Władysława
Stefanowskiego - „Groma". Tropy te okazały się albo fałszywe, albo mało
precyzyjne.
Na pytanie, gdzie
spoczywają ofiary NKWD wciąż nie ma odpowiedzi. Nie pomogły apele w radiu i
prasie. Las skutecznie strzeże swoich tajemnic. A może Puszcza Augustowska
wcale nie była ostatnim etapem dla aresztowanych w lecie 1945 r.?
|
|