Ireneusz
Sewastianowicz, Stanisław Kulikowski
Nie Tylko Katyń
NIE MOGLIŚMY MILCZEĆ
Na początku sierpnia
1987 r. w suwalskim kościele św. Aleksandra kolportowano oświadczenie
Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w
Lipcu 1945 r.
W lipcu 1945 roku na
ziemiach przygranicznych Suwalszczyzny, między Puńskiem a Dąbrową
Białostocką, wojskowe władze radzieckie przerowadzity wśród ludności
polskiej masową akcję zatrzymań. Objęła ona wiele setek osób. Zabieranym z
domów wyjaśniano, że po sprawdzeniu dokumentów zostaną zwolnieni. Los tych
ludzi nie jest do dziś znany - nikt z nich nie powrócił, ani nie dał znaku
życia (...) Pragnąc dopomóc rodzinom w ich staraniach o powrót zaginionych
lub w ustaleniu ich losu, w przekonaniu, że wyjaśnianie „białych plam" w
historii stosunków polsko-radzieckich leży w interesie obu krabów,
powołujemy Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwdlsz-czyzny
Zaginionych w Lipcu 1945 roku.
Komitet będzie dążył do
ułożenia kompletnej listy zaginionych, ustalenia ich losów i umożliwienia
powrotu do domów. Komitet apeluje o pomoc w działaniu do władz PRL, ZSRR,
Kościoła, Czerwonego Krzyża, wyspecjalizowanych instytucji polskich i
międzynarodowych oraz wszystkich ludzi dobrej woli.
- Zaczęło się od
odkrycia grobów w Gibach - przyznaje Piotr Bajer, współzałożyciel komitetu.
- Pod pierwszym i pod następnymi komunikatami podpisywaliśmy się we trójkę.
Mirek Basiewicz, jest rolnikiem w Białogórach, Stasiek Kowalczyk był
robotnikiem w „Kolbecie", ja pracuję w Suwalskiej Fabryce Mebli. Wszyscy
wywodzimy się z „Solidarności", korzystaliśmy z pomocy podziemnego MKZ-u.
Popierał nas również Zbigniew Bujak.
Najszybciej zareagował
Urząd Wojewódzki. Dyrektor wydziału, społeczno-administracyjnego wezwał
ujawnionych członków komitetu na rozmowę, następnie na piśmie zakazał im
działalności. Podobno 2: obawy przed wywołaniem niepokojów społecznych. Poza
tym, zdaniem dyrektora, nieformalna grupa nie powinna wyręczać takich
organizacji, jak ZBoWiD czy PCK.
- Liczyliśmy się z
represjami - twierdzi Bajer. - Ten system znamy nie od dziś i wiemy, czego
można się po nim spodziewać. Po prostu, nie mogliśmy milczeć. Dzięki pomocy
przyjaciół i ludzi dobrej woli zebraliśmy informacje o kilkuset zaginionych
podczas obławy. W naszej obronie petycję do Rady Państwa wystosowało
pięćdziesięciu intelektualistów warszawskich. Może dlatego nie
doświadczyliśmy bezpośrednich szykan. Owszem, jeździli naszym śladem
mundurowi i cywile,
zdarzały się przeszukania w samochodach, ale to wszystko. Trudniej było
przełamać barierę strachu, wciąż obecną w ludziach. „A jak powiem, to renty
nie zabiorą?" - upewniała się dziewięćdziesięcioletnia staruszka. Trzeba
podkreślić, że dużą pomoc komitetowi okazali byli AK-owcy.
Piotr Bajer niezwykle
krytycznie ocenia wyniki prac komisji prokuratora Monkiewicza.
- Nie twierdzę, że pod
Gibami leżą pomordowani w obławie, bo nie mam dowodów, ale to, co zrobiono
zakrawa na kpinę. Domagamy się ponownej, całkowitej, a nie fragmentarycznej
ekshumacji. I zęby nie robili jej „fachowcy" z gminy albo z suwalskiego WUSW.
Prokuratorowi Monkiewiczowi, po jego wystąpieniu w „Interpressie", choćby starałteię
najbardziej, już nikt nie uwierzy.
ZDJĘCIE
Piotr Bajer:
- Od prawdy nie można uciec.
Był nie tylko Katyń...
Komitet stawia sobie
również inne cele. Zamierza wystąpić z inicjatywą wybudowania pomnika ofiar
obławy. Wciąż otwarta jest kwestia odszkodowań dla tych, którzy stracili
bliskich.
- Chcemy też -
kontynuuje Bajer - żeby zgromadzone przez nas dokumenty ujrzały światło
dzienne. Powstał już film dokumentalny o obławie, były publikacje w prasie
zagranicznej i w „drugim obiegu". To ciągle za mało. Nadal monopol na
opisywanie najnowszych dziejów Suwalszczyzny ma Aleksander Omiljanowicz,
były funkcjonariusz UB, teraz literat, specjalizujący się w książkach o
ruchu oporu.
O Omiljanowiczu przed
sześcioma laty w liście do redakcji „Krajobrazów" (nie publikowanym) tak
pisał nieżyjący już S. P. z Suwałk: Niech wreszcie prawda wypłynie na
powierzchnię, niech przestanie karmić naszą młodzież bzdurami i urabiać na
swoją modłę (...) W dniu 27 września 1946 r. zostałem aresztowany przez
Urząd Bezpieczeństwa w Suwałkach, a tego dokonali oficerowie Henryk Tarasiewicz (obecny prezes ZBoWiD) i Aleksander Omiljanowicz (...)
Niejednokrotnie Omiljanowicz brał mnie do swego pokoju i tu, bez świadków,
pokazywał, co umie - jednego razu stałem oparty o piec kaflowy i tu
nastąpiło najpierw okładanie kolbą automatu, a potem bicie głową w piec. A
nie jest to jedyne świadectwo.
- Od prawdy nie można
uciec - uważa Piotr Bajer. - Czas najwyższy przedstawić wszystkie fakty
dotyczące obławy. A także pokazać inne zbrodnie, popełnione przez NKWD i ich
pomocników z UB. Był nie tylko Katyń...
Jako zwolennik prawdy
deklaruje się również prokurator Waldemar Monkiewicz.
- Zgadzam się z zarzutem
- przyznaje - że ekshumacja była tylko częściowa. Zanim podjęliśmy prace,
przypuszczałem, że tam są pochowani jeńcy radzieccy. Trafiliśmy - tego
jestem pewien - na Niemców.
Kierownik białostockiego
biura OKBZHwP powołuje się na dokumenty zachowane w wojskowym archiwum w
Berlinie. Znalezione podczas rozkopywania grobów pod Gibami znaczki
identyfikacyjne należały do grenadiera Leo Teschnerra, poległego 25 lipca
1944 r. i jego kolegi z tej samej kompanii - Franza Tucholskiego. Do
ustalenia są również nazwiska innych żołnierzy niemieckich pochowanych na
leśnym cmentarzysku.
Monkiewicz uważa, że
przypisuje mu się grzechy nie popełnione. Na konferencji w „Interpressie" on
tylko przedstawiał fakty. Komentował Jerzy Urban.
- Skoro wątpliwości
pozostały i jeśli istnieje taka potrzeba, jestem skłonny podjąć się
powtórnie ekshumacji - mówi W. Monkiewicz. - Nie
mam nic przeciwko temu, żeby uczestniczyli w niej działacze obywatelskiego
komitetu, przedstwiciele kościoła i miejscowej ludności. Chociaż osobiście
nie wierzę w wersję, że aresztowanych rozstrzelano w Puszczy Augustowskiej.
Raczej wywieziono ich na wschód. Może zginęli w którymś z łagrów?
Waldemar Monkiewicz
podjął wstępne rozmowy z Obywatelskim Komitetem Poszukiwań Mieszkańców
Suwalszczyzny. Zaproponował nawet termin ponownej ekshumacji - koniec
czerwca. Do bardziej szczegółowych ustaleń nie doszło.
- To nie był dla nas
wiarygodny partner - uważa Piotr Bajer. - Poza tym zmieniła się sytuacja.
Po czterdziestu czterech
latach bariera milczenia została ostatecznie złamana. O obławie obszernie
pisały suwalskie „Krajobrazy" i białostocka „Gazeta Współczesna". Do
redakcji przychodziły dramatyczne listy.
Legalizacja
„Solidarności" i rozpoczęcie kampanii przedwyborczej , sprawiły, że o
tragedii sprzed czterdziestu pięciu lat mówiono głośno i publicznie.
Studzieniczna, 14 maja
1989 r. Tradycyjny zielonoświątkowy odpust. Skończyła się msza. Zwarty tłum
wlewa się pomiędzy kramy ze świecidełkami, piszczałkami, balonikami. Co
chwila wybucha kanonada z korkowców. Na kawałku wolnego placu odbywa się
wiec przedwyborczy opozycji. Prof. Bronisław Geremek, historyk, kandydat na
posła, przypomina tragiczny los aresztowanych przez NKWD.
- Ludzie mają prawo do
prawdy - uważa. I cała prawda o tragedii mieszkańców tej ziemi musi zostać
powiedziana.
Zareagował również
przedstawiciel rządowej koalicji. Gen. Tadeusz Szaciło bez powodzenia
ubiegał się z województwa suwalskiego o fotel senatorski. W jednym z
licznych wywiadów prasowych („Krajobrazy", nr 22 z 28.05.89 r.) zapytany o
obławę, deklarował swoją dobrą wolę: To wyjątkowo bolesny fragment historii.
NKWD aresztowało wtedy bardzo wielu ludzi. W tym również moich znajomych i
krewnych. Moim zdaniem sprawę należy wyjaśnić do końca.
Inny generał, Rudolf
Dzipanow, przewodniczący Komisji Historycznej Zarządu Głównego ZBoWiD w
liście do redakcji („Krajobrazy", nr 20 z 14.05.1989 r.) poddał krytyce
dotychczasową bierną i wyczekującą postawę władz wojewódzkich: Jest czas,
aby ludziom (...) wskazać, gdzie są groby ich najbliższych, a jeśli jest to
już dziś niemożliwe, to obowiązkiem władz regionalnych jest zbudowanie
grobu, pomnika - symbolu, przy którym złożyć można kwiaty, zapalić znicze i
oddać należną cześć męczennikom, Ziemi Suwalskiej. Gen. R. Dzipanow
negatywnie ocenił wyniki prac komisji prokuratora Monkiewicza w lipcu 1987
r. Postulował jak najszybszą, ponowną ekshumację grobów pod Gibami.
Ponownego zbadania mogił
zażądało również suwalskie Stronnictwo Demokratycczne.
- Występowaliśmy, gdzie się dało - twierdzi Marian Luto, przewodniczący WK
SD. - Na ostatnim Kongresie delegacja suwalska zgłosiła formalny wniosek o
wyjaśnienie tej sprawy. Ludzie muszą poznać całą prawdę o przyczynach obławy
i losie aresztowanych.
29 czerwca 1987 roku
mieszkaniec wsi Dworczysko odkrył w Puszczy Augustowskiej między Gibami a
Rygolą zbiorową mogiłę. Wiadomość o tym ściąga na uroczysko Wielki Bór wielu
mieszkańców tych okolic, którzy spodziewają się odnaleźć groby swoich
krewnych - aresztowanych i wywiezionych w nieznanym kierunku przez wojska
NKWD - tak zaczyna się raport Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945. Dokument liczy ok. 10 stron
maszynopisu, opracowany został w kwietniu 1989 r. Raport podsumowuje prawie
dwuletnią działalność komitetu.
Najlepiej spenetrowanym
terenem są okolice Dąbrowy Białostockiej (Kotlina Biebrzańska) i Puszczy
Augustowskiej. Pozostają do dokładniejszego zbadania miejscowości położone w
północnej i zachodniej części województwa. Obława nie wykraczała poza dawną
granicę z Prusami Wschodnimi. Nie wiadomo natomiast, w jakim stopniu zostały
objęte obławą ziemie leżące na południe od Suchowoli i na wschód od obecnej
granicy ze Związkiem Radzieckim (...)
Do chwili obecnej
zarejestrowanych jest kilkaset rozmów, 370 gotowych opracowanych kart
informacyjnych i znane są nazwiska stu kilkudziesięciu (dalszych)
zaginionych. Ze wstępnych obliczeń wynika, że spośród 370 osób 93 proc.
stanowią mężczyźni, zawód rolnika uprawiało 59 proc, a mniej niż połowa -
należała do Armii Krajowej (...)
Akcja likwidacji
podziemia (obława była jej częścią składową) przeznaczona była dla ludzi
młodych. I tacy w przytłaczającej większości zginęli.
Z dotychczasowych
obliczeń:
Wśród 370 osób było 13
chłopców i dziewcząt do lat 18.
9 mężczyzn miało powyżej 50 lat.
157 osób w granicach od 19 do 30.
187 osób w przedziale wieku 31 50 (przewaga w I dziesiątce).
(...) Po roku i ośmiu
miesiącach pracy znanych jest ok. 600 nazwisk zaginionych, ale w kolejnych
pięciu informacjach Obywatelskiego Komitetu (...) znalazło się 436 nazwisk
(lista załączona). Kart informacyjnych jest jeszcze mniej (jak podano wyżej
- 370). Dane pochodzą z początku kwietnia 1989 r. i liczby codziennie
wzrastają.
Skąd biorą się różnice?
Otóż, nie do wszystkich
rodzin udało się na razie dotrzeć, a należy się spodziewać, że pewna liczba
Kart Informacyjnych nie będzie wypełniona, ponieważ w wielu wypadkach nikt z
rodziny już nie żyje.
Na listę wciągane są
nazwiska tylko tych ludzi, których zaginięcie w lipcu 1945 r. potwierdzone
jest dokumentami, relacjami krewnych, lub przynajmniej dwóch osób
postronnych.
Poszukiwania zaginionych
- przypomina raport - prowadzono już w przeszłości. Michał Olechnowicz,
listonosz z Augustowa, który stracił syna, aż do końca życia domagał się
wyjaśnień w sprawie ok. 500 osób, pisząc do PCK, władz polskich i
radzieckich oraz do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Podobne próby po
Październiku 1956 r. podjął augustowski oddziałPCK. Kiedy doszło do
ustalenia 1136 nazwisk (...), miejscowe władze partyjne zakazały
kontynuowania starań (...)
W imieniu rodzin 12
mężczyzn wywiezionych ze wsi Kopiec pisywał do władz polskich, radzieckich i
do ONZ brat zaginionego Stanisława Szyszkiewicza - Zygmunt.
W latach 1958-1959
interwencji w sprawie zaginionych podjęli się posłowie Jan Kłoczko z
Augustowa i Palczak z Suwałk. Przy pomocy pracowników rad narodowych
skompletowali listę ponad 500 osób zaginionych z powiatów augustowskiego,
sejneńskiego i suwalskiego. Zawieźli ją do Sejmu, tam poradzono udać się do
Komitetu Centralnego PZPR. Listę wysłano podobno do Moskwy, ale miesiące
mijały bez odpowiedzi (...) Nie natrafiono na żadne ślady wywiezionych w
lipcu 1945 r.
Raport Obywatelskiego
Komitetu również nie odpowiada jednoznacznie na pytanie, co się stało z
aresztowanymi w obławie. Poszlaki wskazują, że funkcjonariusze NKWD
dopuścili się zbrodni, która ma wszelkie cechy ludobójstwa (...) Jeśli
ludzie ci zostali zgładzeni, a nie wywiezieni, to stało się to bez sądów i
wyroków i nie zginęli oni w walce.
Domagamy się, aby odpowiednie władze zajęły się wyjaśnieniem tej sprawy,
wyświetleniem losów zaginionych i ukaraniem winnych, jeśli jeszcze żyją, a
przynajmniej potępieniem ich.
Podobnie jak wcześniej,
OKPMS żądał także spowodowania ponownej ekshumacji grobów pod Gibami,
odkrycia i zbadania całych grobów, a nie jak dotychczas, ich części,
fachowych oględzin zawartości mogtt w obecności międzynarodowej komisji,
przedstawicieli Kościoła, NSZZ „Solidarność" i Obywatelskiego Komitetu
Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r.
Raport podpisali Piotr
Bajer z Suwałk i Alicja Maciejowska z Warszawy. Został opublikowany w
Tygodniku „Solidarność" (nr 4 z 23.06. 1989 r.).
W tym czasie już było wiadomo, że powtórna ekshumacja grobów na uroczysku
Wielki Bór nie dojdzie do skutku w planowanym terminie (koniec czerwca). Z
wcześniejszych obietnic wycofał się prokurator Waldemar Monkiewicz, szef
białostockiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich.
- Skoro posądza się mnie
o nierzetelność i publicznie zarzuca się brak wiarygodności, to trudno,
żebym postąpił inaczej. Zrezygnowałem - tłumaczy. - Poza tym nie mam
możliwości ani finansowych, ani technicznych do przeprowadzenia takiej
ekshumacji, o jakiej myślą przedstawiciele Obywatelskiego Komitetu.
Z innych źródeł można
usłyszeć, że W. Monkiewicz został odsunięty przez swoich zwierzchników.
Sprawę przejął dr Jacek Wilczur z Głównej Komisji Badania Zbrodni
Hitlerowskich w Polsce.
- Przed kilkoma dniami
byłem w Gibach informuje dr Wilczur na początku lipca. - Moim zdaniem,
jesteśmy zobowiązani do lojalności wobec Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań.
Oni pierwsi zajęli się sprawą, dysponując skromnymi możliwościami, wykonali
wielką pracę. Bez porozumienia z Komitetem nie podejmiemy żadnych działań.
Najważniejsze uzgodnienia już mamy za sobą. Reszta powinna wyjaśnić się
wkrótce.
- Rzecz rozbija się o
brak pieniędzy na przeprowadzenie ekshumacji - nie ukrywa Piotr Bajer. Póki
nie znajdą się potrzebne środki, nie ruszymy z miejsca.
Gen. Rudolf Dzipanow, w
imieniu Komitetu Historycznego przy ZG ZBoWiD, jeszcze raz krytykuje władze
wojewódzkie.
- Dlaczego nadal chowają
głowę w piasek? Co zrobiły dotąd jako gospodarz terenu? Przecież dłużej
czekać nie można.
Ludzie, którzy stracili
w obławie swoich bliskich, również uważają, że czekali o wiele za długo.
Stefan Milewski wspomina sen. nie-sen, jaki miał w listopadzie ubiegłego
roku. Widział brata, czuł jego obecność. Stanisław żądał: - Zabierz moje
kości spod Brożanego.
|
|