Kamila
Waleszkiewicz
Mały Mandarynkowy Ludzik
W pewnej wspaniałej, soczystej mandarynce mieszkał Mały
Mandarynkowy Ludzik. Nie był zwykłym małym ludzikiem, jakich wielu
można spotkać w bajkach. Był zawsze radosnym i szczęśliwym małym
ludzikiem, który zrodził się ze złotego, słonecznego promienia.
Żył marzeniami o wielkiej przyjaźni i cieszyło go wszystko, co na
swej drodze spotkał. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że daleko nie
chodził, opuszczał czasem swą mandarynkę, ale tylko po to, by
pospacerować dookoła niej, poopalać się w blasku ciepłego słoneczka
lub poprzyglądać owadom i roślinkom. I choć jego świat wydaje Wam się
mały i nudny, dla niego był ogromny i ciekawy.
- A dlaczego?
Bo on inaczej patrzył na świat, niż robią to zwyczajni ludzie.
Zrodził się z czaru, jakim słońce obdarza ziemię i dlatego był tak
niezwykły.
- Cieszyły go obłoki na niebie, ptaki na gałęziach drzew, krople
rosy o poranku… Naprawdę miał, co podziwiać, bo przecież świat jest
bardzo różnorodny i magiczny. Tylko trzeba mieć w sercu dar
dostrzegania piękna wokół siebie.
Mandarynkowy Ludzik odróżniał sto pięć odcieni złotej, słonecznej
barwy. Widział, też wszystkie odcienie zieleni i błękitu. Rozumiał
język owadów, kwiatów i wszystkiego, co żyje na świecie. I za te
wszystkie dary, był Matce Naturze niezmiernie wdzięczny.
Mandarynkowy domek dawał mu poczucie bezpieczeństwa i chronił go
przed chłodem nocy i ulewnym deszczem.
I pewnie tak byłoby do skończenia świata i jeszcze jeden dzień
dłużej… gdyby nie pewne zdarzenie, którego się nie spodziewał, a które
było nieuchronne i musiało nadejść.
Pewnego razu Mandarynkowy Ludzik zauważył, że jego domek słabnie, z
dnia na dzień kurczy się i wysycha. Aż wreszcie jego ściany
stwardniały i pomarszczyły się, i domek spadł z gałęzi w trawę.
- Ojojoj!… Mój biedny domek… - płakał Mandarynkowy Ludzik.
- I
co ja teraz zrobię?… Już nie jestem zawsze radosnym ludzikiem, jestem
smutny… Już nie jestem nawet Mandarynkowym Ludzikiem, bo przecież nie
mam mandarynkowego domku. To już koniec! Już nigdy nie będzie tak
cudownie, jak było… - usiadł pod zielonym liściem i płakał, płakał i
płakał.
Nadeszła noc, a on wciąż siedział i był bardzo smutny.
Nazajutrz rano, ciepły promyk słonka przywitał go czule, zdziwiony
jego smutną i nieszczęśliwą miną.
- Co się stało Mandarynkowy Ludziku?
- Straciłem domek, zniknął mój cały świat, zgubiłem samego
siebie…
- Co, ty mówisz? – zdziwił się promyk – Przecież świat
wciąż istnieje i nic, a nic nie stracił ze swego uroku.
Ale Mandarynkowy Ludzik płakał dalej.
- Rozejrzyj się – powiedział promyk słonka – trawy najpierw są
zielone potem żółkną, ptaszki wykluwają się z jajek, a potem
opuszczają gniazda, wylęga się larwa, a potem przepoczwarza się w
motyla…
- Piękno świata ukryte jest w jego przemianach. Nie mogłoby być
pięknem, gdyby było jednostajne. Byłoby nudą! Zniknęłaby magia, cud
życia…
Mandarynkowy Ludzik otworzył szeroko buzię zdziwiony, przetarł
zapłakane oczka i zastanowił się chwilkę.
- To znaczy, że teraz ja jestem Dorosłym Mandarynkowym Ludzikiem i
muszę opuścić mój domek tak, jak pisklę gniazdo albo poczwarka swój
kokon?…
- Tak – uśmiechnął się promyk słonka – jesteś dorosły,
ale nie tylko, dlatego że uschła mandarynka, w której mieszkałeś.
Jesteś dorosły głównie, dlatego że zrozumiałeś to, co zaszło. Dorosłeś
do tego, by iść nową drogą, by szukać swego szczęścia.
- To znaczy – zastanowił się znowu Mandarynkowy Ludzik,
że teraz jestem Wędrownym Mandarynkowym Ludzikiem?…
- Tak – potwierdził promyk słonka – i tylko od Ciebie zależy, kim
staniesz się w przyszłości, bo czeka Cię jeszcze nie jedna życiowa
przemiana…
To powiedziawszy promyk skrył się za chmurką. A Dorosły
Mandarynkowy Ludzik podniósł się z ziemi i spojrzał na otaczający go
świat. Spojrzał na swój stary domek i zamyślił się, uśmiechnął (po raz
pierwszy od wielu godzin) i dojrzał piękno. Piękno wokół siebie i
wiedział, że zaczyna nowe życie. A, to stare, otulił magicznym szalem
wspomnień i nazwał arkadią lat dziecięcych.
I wiedział, że ten stary świat, jeszcze nie raz doda mu sił na
nowej drodze, drodze, która zaprasza go na wędrówkę w dorosłość.
|